blogdesignsbydani.blogspot.com/

Tła oraz dodatki na bloga tonabloga.blogspot.com
Tła oraz dodatki na bloga tonabloga.blogspot.com

Radość najpiękniejszych dni...

Przepis

Jak stać się posiadaczką domu nad rozlewiskiem:

Musi padać, padać, padać, padać, padać,padać, padać, padać, padać, padać, padać, padać, padać, padać, padać deszczysko.Najpierw tworzą się kałuże, potem kanalikami i strumieniami kałuże łączą się ze sobą.Powstaje mega-kałuża.Z mega-kałuży powstaje staw a stąd już tylko prosta droga wodna do rozlewiska.

Tu była swieżo wysiana trawa, która pewnie juz nie bedzie miała szansy wykiełkować.

Pobojowisko poulewne


To co zostało z rabat i warzywniaka :(
Mnóstwo pracy nadaremnej.Ogarnia mnie czarna rozpacz.Rowy pełne wody. Drogą nie da się przejechać samochodem osobowym.Najpierw zima nie odpuszczała, teraz wiosna zaskoczyła następnym szlagierem.Dołek psychiczny ogromny.Strażacy starają się jak mogą wypompowywać wodę.ale jest jej tyle,że to chyba "syzyfowa praca".W mieście nie widać takich zniszczeń jak na wsiach.Dziś jadąc do pracy miałam wrażenie,że jesteśmy w Chinach, a wokół ścielą się ryżowe pola.Chyba tylko modlitwy by teraz pomogły.Już nie o deszcz ale o długą piękna, słoneczną pogodę.

Klimat tworzą ludzie...


"Doniosłość teraźniejszości rzadko jest rozpoznawana natychmiast, zwykle następuje to niestety o wiele później". Artur Schopenhauer

Tak się dzieje gdy dziecko za szybko ucieka w świat. Myślę tu o swojej młodszej córce.zaraz po maturze wyjechała z domu.W poszukiwaniu pracy, szkoły i chyba dorosłości.Najpierw była to Łódź.Trochę bliżej domu.Mogła w każdej chwili przyjechać.Teraz to Poznań.Była nim zauroczona. Okazało się,że perspektywy o wiele mniejsze niż poprzednim miejscu .I choć twierdzi nadal, że Łódź jest brzydkim miastem to klimat tam o wiele bardziej sprzyjający.Teraźniejszość pokazała,że klimat to przede wszystkim ludzie.Dobrze jest mieć przyjaciół na wspólne spędzanie czasu.Dobrych ,wypróbowanych.Takich,którzy stanowią oparcie.Tego jej chyba najbardziej brakuje.A ponieważ zawsze była istota stadną, to czuje się wyobcowana.Wiem, czuje to ,że chciałaby wrócić, tylko jeszcze nie jest  pewna tego do końca.Póki co moje matczyne serce zamartwia się jej zmartwieniami ale i przeżywa podwójnie wszystkie sukcesy.Jeszcze tylko dwa miesiące i będę miała magistra filologii angielskiej w domu.Dopóki znów nie przyjdzie jej ochota wyruszać na podbój świata.Ale widocznie tak już w życiu jest,że ucieczki następują na przemian z powrotami.Na razie myślę tylko o tym,ze dom jest dla niej azylem, a ja najlepszą przyjaciółką.I chciałabym aby była tego pewna zawsze.Tak, jak jest teraz.

****

( mojej córce)

Świat nieodkrytych tajemnic

kusi swoim blaskiem.

Woła do siebie, mami.

Chcesz , choć nie musisz

Podążać swoimi szlakami.

Bo może inne niebo jest,

Tam gdzie cię jeszcze nie ma?

I kawa inny ma smak,

choć cukru w niej tyle,

ile trzeba?

By poznać, polubić co nowe,

los nową szansę ci daje.                                       

i czasem tylko na dnie

filiżanki

osad goryczy zostaje.



Jak się bawić , to się bawić.

Skorzystałam z zaproszenia OLQI z " Przytuliska po wiązami" I wstawiam swoja "10".Na zdjęciu są moje dorosłe już córki( niemniej nieustająco kochane) i moja druga połóweczka :)). Zdjęcie zostało " dokonane na jubileuszu 50-lecia pożycia moich Rodziców.Az łza się w oku kręci.Tyle lat razem i nadal taka miłość.

do zabawy zapraszam :
Mariette z "To co mi kradnie czas"
Anię z "zuzamoll"
Asię z " Mój dom"
emade76
Graszę 44
Jolę z " Chatki Puchatka"

Pojęcie szczęścia jest względne.....

....Prawda stara jak świat.Niestety.To co dla nas jest tylko odstępstwem od norm ogólnie przyjętych , dla innych stanowi wartość bezwzględną.Miałam okazje się o tym przekonać spędzając pierwszą majówkę na obecnym terytorium :).Rzecz będzie o Abelardzie i Heloizie, czyli o Państwu Ciapkach, o których pisałam już we wcześniejszych postach.Przygotowania do spędzenia długiego weekendu trwały już od piątku rano.Pan Ciapek zaszczycił nas swoja wizytą z prośbą o doładowanie telefonu, bo "on coś się nie wyznaje na takich wynalazkach".Wydawało mi się,że świetnie sobie z tym poradzę... otóż myliłam się i to bardzo!!!Trudność tej czynności polegała na tym,ze telefon będący w posiadaniu mojego "uroczego" sąsiada, miał całkiem "zjedzoną" klawiaturę( o marce nawet nie wspomnę, bo była nie do rozpoznania) i tylko człowiek o wysokiej, podkreślam wysokiej, inteligencji by ją "rozgryzł".Podejrzewam,ze nawet sławna DODA miała by kłopoty z instrukcją obsługi mimo tego (jak twierdzi) wysokiego IQ.A cóż dopiero ja, maluczki z coś około 100.A ponieważ jestem sprytna ( jak się jest od 25 lat specjalista od kształcenia młodocianych w wieku wczesnoszkolnym i trzeba się wykazać sprytem, jak się chce przeżyć w " buszu")to wymyśliłam doładowanie " niezidentyfikowanego" przez swój własny.Pan Ciapek ogólnie zadowolony , zginający się w lansadach i nieomieszkujący zwyczajowo "wpraszać" się na obiad, udał się na " swoje podwórko".Po pracy zajęłam się. zwykłymi czynnościami domowymi ( i ile zwykłymi można nazwać GÓRĘ prasowania ( NIE CIERPIĘ!!!)Drzwi na taras otwarte,bo wszak ciepło się zrobiło i "odgłosy" wsi słychać wyraźnie.Nagle dobiega mnie przeciągły głos sąsiadki:
- Sttachuuu!A dałeś ty Błotniakowi kaseee?( Błotniak to swojska nazwa syna sąsiadów z racji młodocianego, ulubionego taplania się w okolicznych bajorkach)
-K...a ma kunto? to niech za swoje raz kupi!
- No raacja mo! Mosz racje.
Po około jakiś dwóch godzinach podjechał w/w ukochany synuś i z podwórka wymiotło cała rodzinę Ciapków. do późnego wieczora mogłam za darmo słuchać najnowszych i tych szlagierowych przebojów Disco Polo.Za to wieczorem, "spragnieni" towarzystwa innych członków społeczności wiejskiej sąsiedzi, przybyli " tłumnie" w liczbie dwóch osób ( Błotniak z Ciapkiem) pod naszą furtkę:
- Somsiaaad? ( to do mojej połówki)a nie napił ty byś się z nami tak po znajomości?
( Trafili jak kula w płot, bo mój Andriu Gołota, tylko Karmii uznaje)
Dzielnie jednak się zachował i zapytał:
- A co macie?
Odpowiedź była nazbyt jasna
-My już nic, ale ty somsiad pewnie cóś mosz, a jak ni mosz to możesz pojechać do sklepu i kupić. A jak ni mosz kasy to weź na zeszyt!
Myślałam,że umrę ze zdziwienia, bo nigdy nie przypuszczałam,ze TAKIE artykuły można kupić na osławiony w naszych czasach produkt handlowy jakim jest "ZESZYT".( swoją drogą jak współczesność wpływa na przeznaczenie przedmiotów)
Ponieważ moje "jabłuszko podzielone na pół", nie łaknęło tak jak w/w towarzystwa społeczności,zatem stwierdziło,że:
_ Nie mogę pojechać bo już piłem( nie wspomniał tylko, chyba żeby sobie wstydu nie zrobić ,że owszem pił, mineralną marki Nałęczowianka).
-Łoooo, somsiad to mosz mocny łeb, bo nijak po tobie nic nie widać!!!:0. Choć synek idziem dali, bo tu nos by przepili!
I poszli.Nie jestem w stanie gdzie i u kogo byli stwierdzić, ale około 21 podjechał pod dom sąsiadów radiowóz, z którego wytoczyli się ojciec z synem dziękując " PANOM WŁADZOM" za transport i przyrzekając,że " BYDZIEM GRZECZNI WŁADZUCHNO".
Rano dnia następnego, czyli w sobotę, nie widać było nikogo na podwórko sąsiadów aż do godzin wieczornych.Ciepło, wolne więc siedzimy sobie w ogrodzie, upajamy się świeżym powietrzem:
-Ach ty wielki ch..( pip!), gdzie żeś te gumioki postawił, Bym się k..( pip!) zabiła! ( uroczy głos Jadwigi Ciapkowej)Heloiza wyszła się przewietrzyć i doglądnąć stadka (WIECZOREM!)nielicznych kur.Ustrojona w bluzkę nieokreślonego odcienia różu, przechadzała się wśród trzódki, wychwalając ją zniesienie dwóch jajek.K..(PIP!) tylko dwo?!!!A te s..( pip!)bydom głodne zaroo!
Po obfitej śniadanio- obiado- kolacji Panowie Ciapkowie wsiedli na skuter marki "Komar" i gdzieś pojechali.Nie wiem o której i czy wrócili do domu, bo po takich wizulano- głosowych przeżyciach udaliśmy się na zasłużony spoczynek, by w ciszy sypialni kontemplować wrażenia dnia.
Uczta Duchowa trwała aż do poniedziałku wieczorem. Heloiza i Abelard w niewybrednych słowach wyrażali sobie miłość długo i spontanicznie.Światło w ich oknach świeciło mocno i jasno aż do rana we wtorek.Dziś jeszcze nikogo z nich nie widziałam.Może zapamiętali się w miłości a może. Może cieszą się wspólnym szczęściem nadal.POJĘCIE SZCZĘŚCIA JEST PRZECIEŻ WZGLĘDNE :).

Adagio

Czar, nad czarami.

***
Za ogrodowym murem,
Dzieją się dziwne czary:
Maleńka kropla rosy
Zaprasza wiatr do pary .                                                       
I drżąca tańczy z nim.
Menuet to jest czy walc?
Nie pytaj ja sama nie wiem.
Wie o tym tylko wiatr.
Rozkołysana bez miary.
W tańcu się zatraciła.
Na ziemię spadła zemdlona
I powiem tylko- była...
Za ogrodowym murem,
Motyl całuje kwiaty,
Wyznaje im swoją miłość
Skrzydłem w kolory bogatym.
Szeleści coś w porzeczkach:
Wiatr to czy może trzmiele?
 A może tylko ptak,
Swe gniazdo miękko ściele?
 Słońce wędrując po niebie,
Dziwi się dziś bez miary:
-Czy wiosną w każdym ogrodzie,
Dzieją się takie czary?